Niektóre z działających sekt kładą nacisk na znaczenie śmierci jako drogi do zbawienia. Uczą, że śmierć jest sposobem czy formą wyzwolenia lub uzyskania doskonałości duchowej. Adeptów przekonuje się, że umierając za sektę lub razem z innymi członkami osiągną pełnię szczęścia “odkupując” w ten sposób zbawienie. Propagowanie tego typu idei prowadzi do niepotrzebnej śmierci wielu zwolenników sekt. Jedną z nich jest właśnie Świątynia Słońca, założona przez Josepha di Mambo – Francuza mieszkającego w Kanadzie.
Początki jego sekciarskiej działalności sięgają roku 1974, kiedy to najpierw w Szwajcarii, a później we Francji założył organizację pod nazwą “The Centre of Study in the New Age”. Zasoby finansowe, które zgromadził dzięki handlowi biżuterią, pozwoliły mu pójść nieco dalej. Otóż w 1979 r. Joseph przeprowadził się do Genewy i tu założył kolejną organizację, tym razem o nazwie “Golden Way”. Co w tym przypadku znaczy złota, prawdziwa droga. Struktury i założenia “Golden Way” nawiązywały bezpośrednio do tzw. Iluminati czyli do ruchów wolnomularskich. Iluminatami nazywano tajne bractwo działające w końcu XVIII w. w Niemczech, a uważające się za wyższy stopień masonerii. Iluminati chełpili się rzekomo bliskim kontaktem ze światem duchów i wyższym poznaniem Boga. Przypuszcza się, że Iluminatem był również niemiecki poeta J.W. Goethe. Powróćmy jednak do samej organizacji, która dość szybko prężnie się rozrosła i w 1982 r. znana była jako Club Amenta. Joseph nie działał jednak w pojedynkę, bowiem w tym samym roku poznał Luc’a Jouret’a – absolwenta studiów medycznych, znanego wówczas z niekonwencjonalnych metod leczenia i praktyk znachorskich. Przyjaźń dwóch panów zaowocowała na tyle bliską współpracą, że niebawem Luc stał się członkiem sekty założonej przez Josepha. Na tym jednak nie koniec męskich zażyłości. Wkrótce połączyli swe umysły i siły, tworząc biznesowo–religijne imperium, posiadające dwóch przywódców. Jeden zajmował się sprawami organizacyjnymi i finansowymi, drugi dbał o duchowość sekty i jej wizerunek na zewnątrz. Dodatkowym “atutem” Luc’a był fakt, iż posiadał umiejętność wykonywania różnego rodzaju bomb. Szczególnie specjalizował się w bombach zapalających o opóźnionym działaniu. Jak się później okazało potrafił tę wiedzę skrzętnie wykorzystać. Póki co Joseph wraz Luc’em działają prężnie i zakładają nową, tym razem głęboko konspiracyjną tajemniczą organizację o nazwie OJETS. Są to pierwsze litery wyrazów wchodzących w skład nazwy, która to tak naprawdę o samej organizacji nic nie mówi. Pilotując OJETS, Joseph i Luc twierdzili, że jest ona kontynuacją ruchu średniowiecznych rycerzy – mnichów zwanych templariuszami. Celowym wydaje się umieszczenie w tym momencie kilku informacji o samym zakonie. Według dostępnych źródeł był to zakon rycerzy założony w 1119 r. lub 1120 w celu obrony pielgrzymów udających się do Ziemi Świętej. Wkrótce jednak templariusze stali się potęgą finansową, a ich moralność zaczęła budzić pewne zastrzeżenia, oskarżano ich m.in. o czary, toteż w r. 1308 papież Klemens V wydał bullę, na mocy której rozwiązano zakon. Sądzeni we Francji templariusze przyznali się do bluźnierczych ceremonii i czarów. Nie wiadomo jednak, czy zeznania te nie zostały wymuszone, a więc czy były do końca prawdziwe. Wiele grup masońskich, sekciarskich czy satanistycznych przedstawiając często tendencje historii templariuszy, uważa się za ich spadkobierców. Tak też było w przypadku sekty Rycerzy Porządku Świątyni Słońca, bo tak brzmi przyjęta “oficjalna” nazwa sekty nawiązująca zresztą do zakonu. Od templariuszy Luc zapożyczył elementy wierzeń, ale nieco je zmodyfikowano i dopasowano do własnych upodobań. Doktryna sekty zawiera zatem elementy katolicyzmu, mistycyzmu wschodniego, tworząc mieszaninę poglądów szumnie nazywaną “prawdą”. Owa “prawda” była sama w sobie na tyle tajemniczą i zawiłą “papką”, że wstępujący do świątyni słońca tak naprawdę nie mieli najmniejszego pojęcia, na co się decydują. Luc, w zamian za to, zadbał o zewnętrzny blichtr, który przysłaniał prawdziwe mroczne oblicze sekty. Temu właśnie służył wystrój i bogactwo rytuałów towarzyszące inicjacji. Bez wątpienia na nowo wstępujących musiały robić wrażenie specjalne efekty wizualne, “rycerze” w pełnym uzbrojeniu, pióropuszach, pelerynach, chorały gregoriańskie i…unosząca się ze specjalnych otworów w podłodze mgła.
Luc przekonywał swoich zwolenników, że jest “podróżnikiem w czasie” i doprowadzi wybranych ludzi do “prawdziwego życia”. To “prawdziwe życie” miało się odbyć na jednej z planet obiegających gwiazdę Sirius. Cała ta wymyślona teoria była efektem fascynacji Luc’a astronomią, wróżbiarstwem i pogańskim rytuałami. Na działalność sekty zwrócono baczniejszą uwagę na początku lat 90. Wtedy policja kanadyjska odkryła, że Luc gromadzi broń i środki wybuchowe, na które nie ma zezwolenia. W efekcie został on aresztowany co pokrzyżowało nieco plany sekty. W odwecie za opuszczenie sekty Luc zlecił zamordowanie dwojga ludzi i ich dziecka. Ten wstrząsający mord miał miejsce w 1994 r. Rodziców dziecka znaleziono z podciętymi gardłami, a małego Emmanuela z drewnianym kołkiem wbitym w serce. Jako motyw zbrodni Joseph podał, że mały chłopiec był Antychrystem, a więc musiał zginąć. Nie był to jednak koniec morderstw w obrębie sekty. Członkowie Świątyni Słońca, którzy dokonali tego bestialskiego czynu w cztery dni później sami popełnili samobójstwo poprzez zdetonowanie bomby zapalającej. Niemal w tym samym czasie w Szwajcarii ok. 40 członków sekty popełniło również zbiorowe samobójstwo. Powodem śmierci były strzały z bliskiej odległości, wstrzyknięcie trucizny i samo spalenia. Przy ofiarach znaleziono także niewypał bomby, która miała służyć do detonacji z opóźnieniem i podpalenia całej posiadłości. Wśród denatów znaleziono również ciała przywódców, Josepha i Luce’a. W rok później w jednej z miejscowości we Francji znaleziono 16 zwęglonych korpusów ludzkich ułożonych w kształt gwiazdy, a przy nich listy wyjaśniające, że śmierć nie istnieje, a światło zajaśnieje dla nich w najdłuższą noc w roku. Jest to prawdopodobne nawiązanie do astronomicznych wierzeń sekty i do faktu, że masowe samobójstwo miało miejsce na dwa dni przed Świętem Bożego Narodzenia.
Śmierć tak wieku członków sekty Rycerzy Świątyni Słońca nie oznacza wcale, że przestała ona istnieć i działać. Znawcy zagadnienia uważają, że funkcjonuje nadal, jednak jest jeszcze bardziej utajniona.
oprac. Krystyna Potyrała
Źródło zdjęcia: pixabay.com (CC0 Creative Commons, Free for commercial use, No attribution required)