Przejdź kurs cudów i opuść matrix

Czy międzynarodowe stowarzyszenie, którego polskie centrum mieści się we Wrocławiu, jest niebezpieczną sektą?


Ania długo nie mogła się otrząsnąć.

– To było niesamowite. Po piątej sesji w Niemczech naprawdę im uwierzyłam i myślałam, że wszystko to Matrix. Pamiętasz, jak Noe wziął od Morfeusza czerwoną pigułkę? Dzięki niej przestał być niewolnikiem i poznał prawdę. Myślałam, że ten film został zrobiony na zlecenie ludzi z Kursu Cudów – po to, żeby nam otworzyć oczy. Żebyśmy zrozumieli, że nasz świat nie istnieje, że my też jesteśmy niewolnikami w Matriksie i tylko nasz mistrz – nauczyciel może nas wyzwolić. Tyle, że zamiast czerwonych pigułek oferują nam trening umysłu. Oni nawet puszczali podczas jednego kursu fragmenty z filmu “Matrix”. To wszystko razem było niewiarygodnie sugestywne. Potem wśród nauczycieli widziałam Morfeusza. Kochałam go. Przeszłam kilka kursów organizowanych przez stowarzyszenie i byłam coraz bliższa wielkiemu doświadczeniu. Ale stało się coś, że musiałam odejść.

Kurs Cudów

Willa na Muchoborze we Wrocławiu. Na piętrze mieszka Iwona z mężem. Iwona pracuje dla wielkiej międzynarodowej firmy kosmetycznej. Prowadzi szkolenia, organizuje spotkania w interesach, typowa bizneswoman. Jednocześnie jest osobą, z którą mogą się kontaktować ci, których interesuje Kurs Cudów. To numery jej telefonów widnieją na plakatach, ulotkach i kasetach video zawierających informacje o nowym świecie. Świecie, w którym nie ma zła, cierpienia i śmierci.
Aby dostać się do tego świata trzeba przejść przez specjalny trening umysłu, zwany Kursem Cudów.

– Kurs Cudów prowadzony jest przez stowarzyszenie o nazwie Akademia Pełnego Zaangażowania – tłumaczy Iwona. – Polskie centrum stowarzyszenia mieści się we Wrocławiu i utrzymuje stały kontakt z główną siedzibą w amerykańskim stanie Wisconsin.
Iwona z mężem byli w USA, poznali nauczycieli. Mówią o nich z podziwem.
– Od razu ich odróżnisz. Tak jak kogoś, kto miał już doznania spoza czasu. Ich umysł jest już przebudzony. Dzięki nim ty też poznasz prawdę. Tylko od ciebie zależy, czy przejdziesz kurs teraz, czy następnym razem, kiedy będziesz już po tym, co dziś nazywasz swą śmiercią.

Czerwona pigułka

Ania przewija kasetę video zarejestrowaną podczas międzynarodowej konferencji stowarzyszenia.
– O, tu jest fragment z filmu “Matrix”. Zobaczysz, że Morfeusz i nauczyciele z Kursu Cudów mówią o tym samym:

“- Witaj Neo. Zapewne odgadłeś, że ja mam na imię Morfeusz.
– To zaszczyt Pana spotkać.
– Pewnie czujesz się teraz trochę jak Alicja staczająca się do króliczej nory? Powiem ci, po co tu jesteś. Jesteś tutaj, ponieważ coś wiesz. To, że coś jest nie tak z tym światem. Nie wiesz dokładnie, co, ale pojawia się to, jak drzazga w twoim umyśle, doprowadzając cię do szaleństwa. To właśnie odczucie przywiodło cię do mnie. Czy wiesz, o czym mówię?
– O Matrix?
– Czy chcesz wiedzieć, czym on jest? Matrix jest wszędzie. To świat, którym przykryto ci oczy, abyś oślepł na prawdę.
– Jaką prawdę?
– Że jesteś niewolnikiem, Neo. Jak wszyscy inni urodziłeś się w niewoli. Urodziłeś się w więzieniu, którego nie możesz powąchać, posmakować ani dotknąć. Więzieniu dla twojego umysłu. Niestety nikomu nie można powiedzieć, czym jest Matrix. Ty musisz go sam zobaczyć. To twoja ostatnia szansa. Po tym nie ma już powrotu. Weźmiesz niebieską pigułkę, a cała historia się skończy, ty zaś obudzisz się w swoim łóżku i będziesz wierzył w to, co zechcesz. Weźmiesz czerwoną pigułkę, a zostaniesz w krainie czarów, ja zaś pokażę ci, jak głęboka jest ta królicza nora. Pamiętaj, oferuję jedynie prawdę. Nic więcej.”
Ania wzięła czerwoną pigułkę.

– Podczas sesji czułam się błogo jak po narkotykach. Miałam różne doznania. Po roku zaczęły słabnąć, więc przed sesjami zażywałam różne rzeczy, bo chciałam, żeby były intensywniejsze.

Jak uciec z Matrix?

“Dwudziestominutowa książeczka” zwana jest katechizmem. Zawiera wyciąg z pierwszych pięćdziesięciu lekcji Kursu Cudów. Należy ją czytać codziennie – rano i wieczorem, odmawiać jak modlitwę. Zajmuje to ok. 20 minut – stąd tytuł książeczki.
Lekcja pierwsza:

“Cokolwiek widzę, nic nie znaczy. Dzieje się tak dlatego, że nie widzę niczego, a nic nie posiada znaczenia. Konieczne jest, abym to rozpoznał, tak bym mógł nauczyć się widzieć. To, co myślę, że teraz widzę, zajmuje miejsce widzenia. Muszę uwolnić się od tego przez uświadomienie sobie, że to nie ma znaczenia, tak aby widzenie mogło zająć jego miejsce”.
– Świat, który widzisz nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – tłumaczy Iwona. – Sam go sobie wymyśliłeś, on nie istnieje.

– Na początku trudno będzie ci w to uwierzyć – przyznaje Mirek, mąż Iwony. – Ale potem, jak już poznasz Kurs Cudów, wszystko ułoży się w logiczną całość.
Logiczna całość Iwony i Mirka to przekonanie, że wszystko jest złudzeniem. Każdy ogląda tylko projekcje własnych myśli. Nic nie znaczące myśli ukazują nic nie znaczący świat. Taki świat budzi strach. A przecież ten zły świat sam sobie wymyśliłeś. Boisz się tego, co nie istnieje. Twoje myślenie jest błądzeniem. Kurs uczy, jak odrzucić ten świat. W miejsce dotychczasowego myślenia proponuje doznanie.

Dzień po dniu masz czytać kolejne lekcje. I ćwiczyć, powtarzając sobie wielokrotnie, że nic z twojego dotychczasowego życia nie ma sensu. Codziennie masz się spotykać na sesjach z innymi uczniami, którzy tak jak ty żyli dotąd w świecie, którego przecież nie ma. Regularnie spotkasz się z nauczycielem, który poprowadzi cię do cudu. Nie pytaj, co to jest. Sam doznasz, wtedy będziesz wiedział.

Spór o księgę cudów

Ania chciała pomagać w tłumaczeniach – Kurs Cudów spisany jest po angielsku;
– To miała być gigantyczna praca. Do przetłumaczenia było ponad tysiąc stron. Ale straciłam zapał, gdy okazało się, że Kurs Cudów jest przedmiotem zażartego sporu przed amerykańskim sądem.
Autorką oryginału (A Course in Miracles) jest Helen Schucman. Jej wydawca zastrzegł prawa autorskie. Licencję na amerykańską wersję kupiła Fundacja Penguin Books USA. Tymczasem w amerykańskim odpowiedniku Akademii Pełnego Zaangażowania zaczęto rozpowszechniać kurs bez licencji, tłumacząc, że jest to przekaz z niebios, a objawienia nie podlegają ograniczeniom prawa autorskiego.
– Nam zawsze mówiono, że wszyscy działamy harytatywnie – mówi Ania. – Tymczasem okazało się, że sam ten spór jest sporem o milion dolarów, bo na tyle wyceniono wartość praw autorskich. Na świecie rozprowadzono już setki tysięcy egzemplarzy Kursu Cudów. I drugie tyle interpretacji, omówień. Sprawę przeciwko Akademii założył Ken Wapnick, członek zarządu fundacji, która ma licencję na kurs. A jest on jednocześnie autorem ponad stu książek, w tym wielu opracowań kursu, które sprzedaje przeciętnie po 20 dolarów. I gdzie tu jest ta bezinteresowność?
Ania zaczęła dzielić się swoimi wątpliwościami, ale nikt z członków grupy nie chciał jej słuchać.
– Daj spokój siostro, skoro nic nie istnieje, to i ten spór nie istnieje.

Siedziba, której nie ma

Na materiałach stowarzyszenia widnieje adres siedziby we Wrocławiu: pl. Św. Macieja 5A.
– Mimo płaconego czynszu dostaliśmy z Urzędu Miasta wypowiedzenie – żali się Mirek.- Urzędniczka mówiła, że musieliśmy komuś podpaść.
Sygnał przyszedł z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
– Otrzymaliśmy raport o zagrożeniu – tłumaczą w wydziale. – Jeśli człowiek traci tożsamość, daje się wykorzystywać, a koszt może ponieść rodzina, to w interesie społecznym jest interwencja. Jeśli ktoś nawołuje “sprzedaj wszystko i pójdź za mną”, to jest powód do niepokoju. Ale my możemy tylko informować o niebezpieczeństwie, bo państwu trudno bronić człowieka przed nim samym.
Stowarzyszenie szuka nowej siedziby niedaleko Wrocławia. Najlepiej hektara ziemi z dużym domem na salę do sesji, stołówką i pokojami dla tych, którzy chcieliby sprzedać swoje domy i razem zamieszkać. Pieniądze nie są problemem.
– Nawet ostatnio jeden z uczestników naszego kursu zadeklarował wpłatę 30 tysięcy euro – cieszy się Iwona.
Wpłatę zadeklarowała też Olimpia, współzałożycielka polskiej filii stowarzyszenia. Skończyła szkołę Sióstr Zmartwychwstanek, potem przez dziewięć lat należała do Wspólnoty Neokatechumenalnej przy jednym z warszawskich kościołów.
– Kochany bracie, oczywiście jest to prawda. Nie tylko mieszkanie, ale działkę i wszystko co mam, jestem gotowa przeznaczyć na ten cel, bo nic mnie w tym świecie nie trzyma, poza chęcią niesienia tego najcudowniejszego przesłania światu, a do tego na pewno przydałby się ośrodek.

Nic nie istnieje

W życiu Ani wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu. Jechała samochodem na spotkanie stowarzyszenia do niemieckiej siedziby w Wusterwitz. Potrąciła człowieka.
– Ten wypadek nie istnieje – mówiła sobie tak jak setki razy podczas spotkań z członkami grupy.
Ale to istniało. Nawet po wyklepaniu głębokiego wgniecenia w masce samochodu.
Ania nie potrafiła sobie z tym poradzić, wpadła w depresję. Jej matka zaprowadziła ją najpierw do lekarza, później do Kościoła.
– Od paru lat zgłaszają się do nas zaniepokojone rodziny osób, utrzymujących kontakty z ruchem propagującym Kurs Cudów – mówi ojciec Tomasz Franc, kierujący we Wrocławiu Dominikańskim Ośrodkiem Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. – Ich bliscy zaczynają mieć problemy duchowe i psychiczne, porzucają dotychczasowe obowiązki, uregulowaną codzienność, nie interesuje ich już praca, dom, rodzina. Wspominają o chęci sprzedaży mieszkania lub innych dóbr i przekazaniu pieniędzy na rzecz ruchu. Mówią, że nic nie ma sensu, nic nie istnieje, więc nie boją się także śmierci, bo ona też nie istnieje. Do naszego ośrodka we Wrocławiu przyszła ostatnio rodzina adepta, który przygotowuje się do roli nauczyciela Kursu Cudów. Rodzina ta walczy o wydobycie go z tej grupy. Mówi, że boi się o jego życie. W ich ocenie ich bliski został poddany – dzięki “treningowi umysłu” -mechanizmowi zwanemu kontrolą świadomości, jego życie stało się podporządkowane wymaganiom ruchu, a nie dobru własnej rodziny.

Sesja kobiet

Dziś na sesję zaprasza Dorota. Centrum miasta, urządzone antykami mieszkanie w starej kamienicy. O osiemnastej jest już kilka kobiet. Stoją boso w kręgu i kołyszą się w rytm muzyki. Uśmiechają się na widok kolejnych gości. Wszystkie są po dwudziestce, a przed pięćdziesiątką.
Potem siadają dookoła i każda po kolei najpierw odczytuje fragment “Dwudziestominutowej książeczki”, a później “Podręcznika uzdrowicieli przez cuda”.
– Przeznaczymy dwa razu po piętnaście minut, aby prosić prawdę, by do nas przyszła i uwolniła nas – powoli, w skupieniu mówi Agnieszka.
Prawda uzdrawia ciało. Wystarczy odrzucić myśl o chorobie. Nic nie istnieje. Choroba nie istnieje.
– Zdrowie ciała jest zagwarantowane, ponieważ nie jest ono ograniczone czasem, pogodą czy zmęczeniem, jedzeniem i piciem ani żadnymi prawami, do których przestrzegania zmuszałeś się wcześniej – deklamuje Magda.
– Dzięki ci Boże – szepcze jej sąsiadka, dwudziestoparoletnia blondynka, wycierając płynące po twarzy łzy. Teraz ona czyta: “Choroba jest metodą wyobrażoną w szaleństwie w celu umieszczenia Syna Bożego na tronie jego Ojca…”.
Po godzinie kobiety kończą czytać. Niektóre mają oczy pełne łez, inne są radośnie uśmiechnięte, część jest jakby nieobecna.
– Wiecie, miałam takie doznanie, jakby coś wybuchało mi w środku – opowiada blondynka. – To było piękne. Pilnujmy, by spotykać się codziennie.
– A ja czułam jakbym rozpływała się w jedności z myślami – dopowiada jej sąsiadka.
Gestykulują. Potrącona lemoniada wylewa się na podłogę. Jednak z kobiet rzuca się, by odsunąć dywan.
– Daj spokój, przecież ten dywan nie istnieje.
– Tak, ale póki co wolałabym, żeby się nie kleił.
– Wiecie co, a ja tak się dzisiaj spieszyłam tutaj, a musiałam jeszcze zrobić pranie. I tak pomyślałam: co ty się szarpiesz z jakimś tam praniem kobieto, przecież to wszystko trzeba przewartościować.

Trans w rytmie techno

Na stole leży gruba teka z poukładanymi jak w klaserze płytami CD. Między nimi dziesiątki karteczek z opisem, instrukcją przeznaczenia na konkretne okazje.
Kobiety znów stają w kręgu. Wsłuchują się w pulsacyjne rytmy ostrej muzyki techno. Elektroniczne, niekiedy chropawe i zgrzytliwe dźwięki szybko powtarzających się fraz. Kobiety zamykają oczy i początkowo kołyszą się łagodnie, potem coraz szybciej, aż – po pół godzinie – wpadają w trans. Niektóre wówczas skaczą, potrząsając głowami i śmiejąc się radośnie, inne nieruchomieją jak posągi z wyciągniętymi ku górze rękami. W myślach łączą się z Bogiem – wszystkie są jednym, wspólnym z Nim, umysłem, który im mówi: -Na razie uczysz się nowego rozumienia słów. Patrzysz jak twoi nowi bracia i siostry mają pierwsze doznania, jak krzyczą, skaczą w takt muzyki, jak mruczą w radosnym transie. Inni, ci którzy nic nie rozumieją, będą ci mówili, że zostałeś wciągnięty do sekty, gdzie robią ci pranie mózgu, bo chcą władzy nad tobą, twoich pieniędzy, może twojego życia. Ale ty wiesz, że to ich umysł opanowany jest przez złe myśli. Więc spojrzysz na nich z wielką miłością i powtórzysz po raz setny to, co usłyszałeś na Kursie Cudów – bracie, kocham cię, Bóg jest miłością, ja jestem miłością, Bóg jest moim umysłem, ja jestem umysłem Boga. Żegnaj świecie iluzji. Duchu Święty, prowadzisz mnie przez nieskończenie mały labirynt, bramę wyjścia z przestrzeni i czasu mam już otwartą, decyzja ucieczki należy do mnie. Wiem, że to świat karmi się człowiekiem, chcę opuścić ten świat, jest on tylko moim wspomnieniem, które nic nie znaczy, podobnie jak moje ciało nic nie znaczy – chwytam to przesłanie spoza czasu i wędruję tam, gdzie czasu już nie ma. Kocham cię bracie, wędruj razem ze mną za głosem naszego nauczyciela…

Piotr Adamczyk Słowo Polskie, 6 czerwca 2003 r.

Źródło zdjęcia: Pixabay

0 comments… add one

Leave a Comment

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij